Chaos Chaos
179
BLOG

Unia Europejska - eurokołchoz czy sojusznik gospodarczj wolności

Chaos Chaos Polityka Obserwuj notkę 28

W wielu postach i komentarzach w Salonie 24 Unia Europejska nazywana jest eurokołchozem i oskarżana o najgorsze socjalistyczne grzechy. Brukselska biurokracja ma produkować setki niepotrzebnych przepisów krepujących gospodarkę, od koszmarnie antyrynkowej Wspólnej Polityki Polnej po szczegółowe przepisy konsumencjie aż do absurdów w stylu definiowania marchwi jako owocu. Czy to cała prawda o Unii Europejskiej? Śmiem twierdzić, że nie.

Wbrew pozorom, dla większości krajów członkowskich UE stanowi potężny czynnik liberalizacyjny. Deregulacja takich dziedzin gospodarki jak telekomunikacja, transport, energetyka odbywa się pod ciągłą presją UE. Niszcząca konkurencję pomoc publiczna jest przez UE mocno ograniczana (ostatnio sprawa polskich stoczni). Komisja Europejska aktywnie walczy z kartelami i monopolami. ETS korzystając z zasady wspólnego rynku w licznych wyrokach karał państwa za etatystyczne zapędy. Ostatnio z bólem liberalizuje się także rynek usług. Mozna by te przykłady mnożyć jeszcze długo.

jeśli jest tak dobrze, to skąd opinia o eurokołchozie? Ano, nie bierze się ona z powietrza.

Największym winnym jest moim zdaniem przywoływana już Wspólna Polityka Rolna. Dziedzina marginalna, dotycząca 3% europejskiego PKB wciąż pochłania 40% unijnego budżetu. Powód – rezygnacja z zasad rynkowych. Efekt – zmarnowane pieniądze, droga i niezdrowa żywność a do tego bzdurne prawo o marchewkowych owocach i legendarnej krzywiźnie banana (to akurat mit, ale dobrze oddaje ideę). Inne, liberalne unijne polityki (handlowa, celna, transportowa, a ostatnio także usługowa i zatrudnienia) maja dla gospodarki o wiele większe znaczenie, ale jako mniej kosztowne nie rzucają się tak w oczy.

Druga przyczyna leży w samym procesie powstawania Unii – niekończących się negocjacjach coraz większej liczby państw. W ten sposób jasne na początku projekty zostają rozwodnione tysiącami wyjątków i wyjątków od wyjątków. To cena, jaką płacimy za postępy integracji, co jednak w żadnym wypadku nie anuluje krytyki zjawiska.

Last but not least: Parlament Europejski, a raczej jego działania w sferze, gdzie jego kompetencje są znikome. To na tym polu liczni europosłowie, nieodrodni synowie swych etatystycznych krajów, mogą wreszcie rozwinąć skrzydła. Najjaskrawszym przykładem jest ostatni pomysł objęcia e-maili i smsów specjalnym europodatkiem. Pomysły te nie znajdują żadnego przełożenia na praktykę, ale tworzą szum informacyjny kształtujacy taki a nie inny wizerunek UE.

Podsumowując, wypada zadać pytanie jak rozłożyć akcenty w ostatecznym bilansie?

Moim skromnym zdaniem poziom socjalizmu w instytucjach UE jest znacząco niższy niż w krajach ją tworzących. Pozytywnie wyróżnia się zwłaszcza ETS i o dziwo Komisja Europejska. Tak więc ogólnie nie jest tak źle. Irlandczycy i poddani Jej Królewskiej Mości mają może powody do zmartwienia, ale my Polacy jeszcze dużo wysiłku musimy włożyć, aby osiągnąć poziom wolności gospodarczej wymagany przez prawo UE. Co nie znaczy, że nie powinniśmy wspierać wyspiarzy w każdej próbie dalszej liberalizacji systemu.

A jak wy sadzicie?

Chaos
O mnie Chaos

Mam serce po lewej stronie, portfel noszę w prawej kieszeni. Uwielbiam absurd w stylu Monty Pythona, czym tłumaczę moje polityczne zacięcie, a także historię, co uwielbienia dla pewnej historyczki nie tłumaczy wcale. email: cesarczyk@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka